Silencio
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Matthew Y. Andreasen

2 posters

Go down

Matthew Y. Andreasen  Empty Matthew Y. Andreasen

Pisanie by Matthew Y. Andreasen Czw Mar 06, 2014 2:52 pm




Matthew Yuri Andreasen

Zbignew Zibby Przybylak




28
Londyn
amnezjator
mroczny znak - 26
nieznana nikomu niewidoma kobieta
czysta

Usposobienie

Ludzi? Ludzi można kupić za przymiotniki. Piękne słowa, w których uwielbiają się topić i wtedy nie szukają ratunku. Wielkie komplementy dla większej wiary w to, że jest się wyjątkowym, gdyż samemu… Samemu trudno się oszukać. Szczególnie w domu zbudowanym z luster.  Nie ma co się oszukiwać. Matthew nie zwykł być prawdomównym chłopcem. Każdemu jest w stanie sprzedać inną historię, inne słowa warte tego, byś skoczył za nim w ogień. Yuri nie zatrzymuje się i pędzi prosto w wielki kanion, jeśli spróbujesz mu zarzucić, że czegoś nie zrobi. Zrobi. Uwielbia wyzwania, chętnie się ich podejmuje nawet jeśli nie odniesie z tego powodu większych korzyści materialnych. Czasem weźmie w czymś udział tylko po to, aby pokazać Ci jak beznadziejny jesteś, skoro sam nie doszedłeś do właściwego rozwiązania… Mówisz pewnie teraz: „Boże nie, wcale nie dam się omotać”. Fajnie, że masz ambicje. W ten sposób jest zdecydowanie zabawniej. Ty jesteś podejrzliwy aż za bardzo, a  jego śmieszy każde niewłaściwie drgnięcie warg, spod których wychodzą waleczne słowa bez odzewu w rzeczywistości czynów… Wprawiasz go w dobrym humor, stajesz się marnym tancerzykiem na scenie, którą sam sobie postawiłeś. Nawet nie musiałeś nikogo prosić, by włączył Ci muzykę, bo jego oczy wydają się być odpowiednim podkładem. Dość psychodelicznym, mówiącym pięknie o zbrodniach, które płynęły przez te ręce nie raz skąpane we krwi… Zwycięstwa. Tak to nazywa. Matthew nie znosi mówienia mu o tym, że może kiedyś coś, jakieś nawrócenie. Już w szkole wiedział jak sobie radzić z wrogami, kiedy zepchnąć Cię ze schodów, a kiedy przepuścić piękną panią w drzwiach. Jeśli tylko co chciał… Był w stanie góry przenosić.
Dziś niewiele się zmieniło. Nadal doskonale wie, z której strony do Ciebie podejść, jak zagadać o dzisiejszy dzień i jak mówić o planach, które trzeba byłoby wcielić w życie. Wydaje się być nieco przytłoczony faktem, że głupota ludzka spływa po czarodziejach, jakby byli najgorszymi szlamami, aczkolwiek on nie ma siły z tym walczyć. Przegrywasz? Jesteś idiotą? Trudno. To tylko i wyłącznie Twoja sprawa.
Matthew ceni sobie w ludziach to, ze są wyjątkowymi zabawkami. Unikatowymi wersjami pewnych postaw, które niby utarte, to świecą inaczej.
Jest zły, ma oczy przesiąknięte brudem tego świata i to nie on je tam sobie włożył. Oczodoły te nigdy nie były pełne łez. Nauczył się mścić, stawiać kroki na ruchomych piaskach i przeskakiwać ogień. Umiał, umiał, umiał. Wiele się nauczył w Hogwarcie, poza nim nabrał pewnego doświadczenia. Oddychał z ulgą, gdy umierała kolejna osoba z drogi Czarnego Pana.
Zdechnijcie wszyscy. Widocznie taki miał być wasz los.
A jakieś ludzkie uczucia? Są porażki. Nie był najlepszy w szkole, więc wpadał w szał z każdym swoim niepowodzeniem. Nie potrafił zdobyć dziewczyny? Trudno. Brał się za koleżankę. Miał lożę ludzi, którzy mogli wokół niego biegać, ale wszystko się kiedyś rozpada. Matthew się rozpadł wobec tego, co się stało. Musiał przecież zająć się pozycją w ugrupowaniu, do którego należał. Przestały go bawić kwestie związane z takim przyziemnym życiem. Miał jedną szansę by skoczyć… I skoczył. Po co tracić czas na zbędne zastanowienia? 
Aparycja

Tatuaże? To chyba widzisz, gdy tylko podwinę rękawy. Gdy tylko rozepnę kilka guzików od koszuli. Choć zdecydowanie wolę, gdy ktoś rozpina je za mnie. I to wcale nie dlatego, że jestem leniwy. Tak po prostu jest wygodniej, lepiej. Noc bywa ciekawszą, gdy usłana gwiazdami przewiduje kobiece towarzystwo… Chyba jako jedyny nigdy nie wstydziłem się tego, co się ze mną dzieje i kim się stałem. Nigdy. Nie bałem się. Bo to była moje decyzja, więc nie istniał żaden powód dla którego winien byłem paść na kolana przed własnym sumieniem. A może nigdy go nie miałem? Nieważne. Tak czy owak te tatuaże nie mają specjalnej historii, są skąpane w kolorowych tuszach rozkładających się na mojej skórze… Po prostu są. Gdyż dzięki nim nigdy nie czuję nagi. Zawsze ubrany, nawet jeśli w kpiny… To zawsze lepiej niż nago.
Cenię sobie elegancję, jak i również sportowe ubrania, w których często ćwiczę, gdyż uważam, że to bardzo istotne. Nie wyobrażam sobie tego, że kiedykolwiek przestanę ćwiczyć… Wysportowana sylwetka, umiejętność przeskakiwania przez ofiary w kryzysowych sytuacjach. To jest istotne. Zatem nie odmawiaj mi tego. Po prostu daj dużo przestrzeni, bym mógł nad sobą nadal pracować, a może daruję Ci życie…
Poza tym uważam, że wyglądać muszę zależnie od sytuacji. Dostosowuję jak kameleon do roli, którą narzucają mi okoliczności. Potrafię znikać i pojawiać się obok zupełnie inny. Grzeczny, ułożony… Ubrany, a raczej przebrany. Bo pomiędzy ludźmi wszystko wygląda naturalnie, ale zdecydowanie wolę poleżeć w czymś luźnym, niż cisnąć się w kolejny garnitur.
Praktycznie jest mi mieć krótkie włosy… Ułatwia to parę spraw. Nigdy nie myślałem o tym by zmieniać fryzurę. Nie potrzebuję się ulepszać, chyba przestałem zwracać uwagę na to jak wyglądam, a jak powinienem wyglądać.
Cóż. Bywa.
Biografia

To było proste. Historia pewnej miłości, przynależności. Nazwij to jak chcesz. Nie mam zbyt wiele czasu, by się z Tobą kłócić. Słowa kolą, przerywają mi. Nie mam czasu. I tak odbierzesz mi głos, więcej zobaczysz niż usłyszysz. Nie lubię o sobie wmówić. Patrzę na Ciebie pustym wzrokiem stojąc na końcu pomieszczenia. Nikt nie czeka na to, aż będę gotowy. Przykładam powolnie różdżkę do skroni i wyciągam z niej srebrną nic wspomnienia, a potem… Potem znikasz w myślodsiewni i widzimy się… Cały rok wstecz.

Siedziała na końcu pokoju. Płakała. Do tej pory silna, wierząca w to, ze wiele może. Patrzyła na mnie jak na swoją zgubę. Moje zadanie było proste. Miałem ją zabić. Jak? Nie wiedziałem. Przecież jeszcze dzień wcześniej z nią spałem. Wzruszam ramionami gdy zadaje mi jakieś pytanie, nie czuję się winny jej łez. Myślę, że to wiele ułatwia. Szczególnie dla mnie. Jednak w pewnym momencie kobieta podnosi się powolnie z łóżka i podchodzi do mnie rzucając mi kilka słów między oczy:
- Co do daty urodzenia też kłamałeś?
- Nie.
- Pieprzony szesnasty luty. – Wyrzuciła z siebie złośliwie, pełna bezładnych emocji, które w jej oczach były pożerane przez pustkę czy Bóg święty wie co to było. – Ale co do miejsca kłamałeś?
- Tak.  – krótkie odpowiedzi. Ona prycha, ja wreszcie wywracam brwiami, jak długo mogę się jeszcze powstrzymywać?
- Opowiedz mi kurwa o tym, bo Cię zabiję. – Coś się we mnie uśmiecha wiedząc, że to puste groźby, ale moje założenia już nie. Zatem rozkładam dłonie w pokojowym geście, a następnie kładę je na jej ramionach. Ucieka od mojego dotyku. Parzy ją.
- Wiesz kiedy się urodziłem. Miałem brata.
- Zabiłeś go. – Wchodzi mi w słowo nieco podirytowana, na siłę doszukująca się zbrodni. Głodna prawdy.
- Nie. Nie zabiłem go. Zmarł na raka. – Widzę, że to jedno zdanie zmienia coś w niej, ale jednak wciąż nie jest gotowa zmienić swojego bojowego nastroju. Trudno, brnę dalej. – Moja matka była ślepa. Mój ojciec pracował w Ministerstwie, a potem po prostu nas zostawił. Wychowała mnie ciotka, która opiekowała się również matką, a brat? Brat zdechł. Sama widzisz.  Niezła patologia. Matka była wściekła na to, że nie widzi. Myślę, że wtedy byłoby jej łatwiej mnie zabić, gdyby mogła. A tak? Miałem tą pieprzoną przewagę. Poszedłem do Hogwartu. Dołączyłem do Slytherinu, ukończyłem tą budę i wyszedłem na wolność. Na wolność, bo nie wracałem już do tej pieprzonej matki,  ani do szkoły. Wracałem do wolnego Londynu.  – Choć wiem, ze ucieszyłyby ją słowa „do ciebie”. Przecież pamiętałem jak poznaliśmy się w barze, jak uśmiechała się ładnie i z jaką lekkością wpłynęła w mój silny, zdecydowany uścisk. A dziś mieliśmy się widzieć ostatni raz. Ten pieprzony raz, ostatni.
- I zacząłem wtedy studiować. Czarną magię. W sumie było zabawnie, żaden ze mnie mistrz zaklęć, a oni chcieli, żebym był najlepszy, żebym siał postrach. Czujesz to? Miałem być takim chłopcem, który rozstawia innych po kątach. Dlatego Twój brat wczoraj zdechł. Bo nie dał się ustawić.– Plask w twarz. Ukarała mnie. Za to, że byłem szczery. Dlaczego nie rozumie, że trzeba poddać się chwili i zwyczajnie zaakceptować, że jej rodzina jest bandą niedorajd bez żadnych celów? Czysta krew, parę pamiątek na półkach, które kiedyś znikną. Pieprzyć to. Jednak nie reaguję na jej uderzenie jakoś drastycznie, wiem ile to ją kosztowało energii, a nasz czas się kończy.
- Przestań! – zaczęła wrzeszczeć. Otworzyłem nieco szerzej oczy, a ona nadal krzyczała. Nie reagowałem, ale to ją napędzało, więc złapałem ją za dłoń, którą mnie uderzyła, a potem spokojnie przykułem do ściany swoim uściskiem.
- Uspokój się. – Zażądałem. Nigdy nie prosiłem.
- Nie. – Jęknęła, choć właściwie już się poddała. – Zabiłeś go. Na moich oczach. Nie wiem po co tu przyszedłeś. Czarny Pan. On Cię tu wysłał, tak? Musisz mnie zabić? Zabij. Ale powiedz, że to tylko przez polecenie, że jednak mnie kochałeś.
Pieprzone uczucia. Mnóstwo głupot, które w żaden sposób nie mają racji bytu na tym świecie. Cóż… Naiwniacy.
- Tak, kochałem. – Rzucam zimno, a moje czarne oczy gwałcą ją spojrzeniem po raz ostatni, gdy jeszcze jest ciepła.  – Po prostu takie jest moje zadanie. Ktoś musi umrzeć, żeby ktoś mógł żyć… Wiesz, takie… Jest. Życie. – Wydukałem nieco gubiąc się w słowach, bo miałem ją zabić, a nie wpędzać w depresję. Czy po śmierci można mieć depresję?
- Ucieknij. – Proponuję jej, a ona kiwa głową parząc się w moim spojrzeniu i wydziera mi się z uścisku, bo jej na to pozwalam. W końcu mknie do drzwi, odwraca się… A ja unoszę różdżkę.
- Avada Kedavra ! Alice… - I upada. Nie widzę już jej oczu w kolorze oceanu, nie widzę nikogo, kto byłby gotowy powiedzieć mi, że popełniłem błąd.
Wybijam szybę. Wyczarowuję mroczny znak. Dotykam tatuażu na moim prawym przedramieniu i wzdycham ciężko. Jeszcze tylko kilka minut mnie widzisz, gdy przechadzam się po mieszkaniu, a później nie dbając o nic podpalam je… I znikam wykorzystując: cel… wola… namysł…


Wracasz do mnie, gubisz się w tym co widziałeś. Wiesz o mnie niewiele, ale teraz zdajesz sobie sprawę, że w moim życiu nie było nic, na co ty mógłbyś poświęcić czas by przeanalizować to psychologicznie. Ocierasz się szokiem, może obrzydzeniem. Podałbym Ci ręcznik, ale chyba obawiasz się, że będzie zamoczony w truciźnie. Oddalasz się. Tego się nie spodziewałeś. Zabiłem… Zabiłem pieprzoną Alice, która opowiadała wszystkim, że zostanie matką mojego dziecka.  Zabiłem tez jej brata, który wcześniej załatwił dla mnie kilka fiolek ważnego eliksiru. Czarny Pan winien być dumny. Miał powód. Spełniłem kolejne jego marzenie. I nie ma we mnie radości, a w tobie nie ma współczucia. To wszystko. Moja historia. A potem? Potem to usunąłem Ci pamięć. Przecież to moje ulubione zaklęcie i praca... Praca ukochana nad życie.



Ostatnio zmieniony przez Matthew Y. Andreasen dnia Nie Mar 09, 2014 12:59 pm, w całości zmieniany 3 razy
Matthew Y. Andreasen
Matthew Y. Andreasen


Liczba postów : 10
Wiek : 28
Skąd : Londyn

https://silencio.forumpolish.com/t256-matthew-y-andreasen

Powrót do góry Go down

Matthew Y. Andreasen  Empty Re: Matthew Y. Andreasen

Pisanie by Samuel Lestrade Nie Mar 09, 2014 10:34 am

Zgodnie ze zmianą w karcie, której dokonałyśmy, w miejsce patronusa, Śmierciożercy umieszczają wiek otrzymania Mrocznego Znaku. Jednak, pamiętaj że Czarny Pan powrócił w 1995 roku, więc Matt mógł otrzymać znak najwcześniej mając dwadzieścia sześć lat.
Poza tym, bardzo ładna karta, więc poprawisz tylko to i będzie akcept.
Samuel Lestrade
Samuel Lestrade


Liczba postów : 53
Wiek : 32
Skąd : Londyn, Anglia
Zawód : uzdrowiciel

https://silencio.forumpolish.com/t3-samuel-lestrade#4

Powrót do góry Go down

Matthew Y. Andreasen  Empty Re: Matthew Y. Andreasen

Pisanie by Matthew Y. Andreasen Nie Mar 09, 2014 12:59 pm

Ok, wpisałam. Nie wiedziałam za bardzo jak, więc mam nadzieję, ze jest dobrze Cool
Matthew Y. Andreasen
Matthew Y. Andreasen


Liczba postów : 10
Wiek : 28
Skąd : Londyn

https://silencio.forumpolish.com/t256-matthew-y-andreasen

Powrót do góry Go down

Matthew Y. Andreasen  Empty Re: Matthew Y. Andreasen

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach