Silencio
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Hurricane Wright

Go down

Hurricane Wright Empty Hurricane Wright

Pisanie by Hurricane Wright Sro Mar 05, 2014 4:20 pm




Hurricane Easton Wright

Jamie Dornan




31 lat
Londyn
Barman w Szyszymorze
Wilk
Topielica
Czysta

Usposobienie

Ludzie to bydło, głupie, agresywne bydło. Tylko jednostki są cwane, reszta to... bydło. I Hurricane jest właśnie taką cwaną jednostką. Cwaną i sprytną. Mężczyzna w żadnym przypadku nie przypomina anioła, no chyba, że akurat zależy mu na tym by zrobić dobre wrażenie - wtedy potrafi być szarmanckim dżentelmenem, rycerzem okrągłego stołu. Kombinator z niego wyśmienity. Posiada niesamowicie bujną wyobraźnię, dzięki której potrafi wymyślić w niedługim czasie mnóstwo sposobów, by wybrnąć z nieprzyjemniej sytuacji obronną ręką. Jest jednak, mimo wszystko, osobą bez cienia cierpliwości, niesamowicie szybko wpada w stan białej gorączki, choć owszem, w incydentalnych przypadkach potrafi zachować zimną krew to częściej zdarza mu się po prostu działać, jest narwany i nieokiełznany. Buntownik, który najchętniej zreformowałaby cały świat. Jego dusza nie potrafi dać się komuś podporządkować, nie bierze rozkazów z należytą powagą, woli działać solo, ma wtedy pełne pole do popisu. Nie umie zapanować nad swoimi emocjami, szczególnie jeśli mowa o tych negatywnych. Sam wyznacza sobie granice, które może przekroczyć i zasady, które idealnie dopasowują się do jego charakteru i sylwetki. Martwienie się konsekwencjami nie jest w jego stylu. Ludzie, tacy jak on, mają na wszystko, kolokwialnie mówiąc, wyjebane i na dobrą sprawę, wszystko też uchodzi im płazem. Czy zależy to od tego, iż pozostali mają do niego pobłażliwy stosunek, czy może są oczarowani jego nienaganną prezencją, to nie mnie oceniać. Wszystko leży w kwestii gustu każdego człowieka. Tłumaczyć to może jego pewność siebie, która dawała się we znaki już we wczesnym dzieciństwie, kiedy to, będąc na spacerach z matką, nie miał żadnych oporów, by zaczepiać wszystkich znajomych rodziny i dokuczać koleżankom z piaskownicy w okrutny sposób, a urocze młode mamy macać po nogach i sporych dekoltach. Jest kłamcą doskonałym i, o dziwo, sztukę manipulacji ludźmi opanował niemal do perfekcji, choć nie lubi kłamać przed przyjaciółmi, nawet jeśli prawda jest bolesna. Uparty jak ten przysłowiowy osioł, jeśli postawi sobie jakiś cel dotrze do niego za wszelką cenę, jeśli coś powie, a nie jest to prawdą, nie szkodzi! Przekona cię, że to co mówi jest czystą, najczystszą prawdą. Ma w głębokim poważaniu co sądzą o nim inni ludzie, no chyba, że cholernie mu na kimś zależy. Inteligentny i przebiegły. Wiedzę, którą zdobędzie skrzętnie szufladkuje, by potem wykorzystać ją w najróżniejszych, niecnych celach. Naprawdę ciężko się z nim zaprzyjaźnić, jednak jeżeli to uczynisz i uda ci się tę przyjaźń utrzymać parę miesięcy możesz sobie pogratulować – jesteś pierwszą osobę od bardzo dawna, która tego dokonała, bo Wright to typ samotnika, samotnika, który przesiąkł towarzystwem alkoholu i tytoniu. Hazardzista i ryzykant, nieco zapatrzony w siebie, narcyz i egoista wierzący w swoją nieomylność, a wszystko to dzięki ogromnej dawce pewności siebie i przekonaniu, że nie ma nic do stracenia, bo rzeczywiście stracił już wszystko.

Aparycja

Był wysoki i dobrze zbudowany. Mięśnie z lekkością poruszały się pod cienkim materiałem rozerwanej koszulki. Nie wiem dlaczego był tak zaniedbany, zupełnie tak jakby tydzień spędził na biwaku w lesie, ale już pierwszego dnia zgubił swój plecak. Nosił stare, potargane i mocno znoszone jeansy, nie wiem czy ubrudzone były krwią czy czerwonym winem, ale zdecydowanie miał coś na sumieniu. Na rękach miał kilka sporych blizn i dałabym sobie głowę uciąć, że znajdowały się też pod wcześniej wspomnianą koszulką. W dłoni trzymał skórzaną kurtkę. Brunet. Twarz? Hmmm... był bardzo przystojny, miał niesamowicie zarysowaną rzuchwę, kilkudniowy zarost, duże, ciemne oczy które spoglądały na mnie ze zwierzęcą nieufnością. Na prawdę, słowo daję, na samo wspomnienie przechodzą mnie ciarki! Nie mogę jednak zaprzeczyć, był bardzo przystojny. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał groźnie, na prawdę, skłonna byłabym zaprosić go na herbatę, ale tak czy owak to po jego wyjściu spłonął ten motel...
- Panna O'Sullivan, świadek  zdarzenia

Biografia

Wiódł na prawdę spokojne życie, pod okiem matki zielarki i ojca zajmującego marne, bo marne, ale zawsze, stanowisko w Ministerstwie Magii. Jego dzieciństwo i młodość nie opływały w luksusy, w szkole używał starych podręczników, nosił ubrania po starszym kuzynie, od czasu do czasu pozwolił sobie na zakup nowych trampek czy słodyczy podczas wycieczek do Hogsmeade. Mimo wszystko nie należał do wyrzutków społecznych, a pozycję w społeczeństwie zapewniła mu funkcja kapitana gryfońskiej drużyny quidditcha, którą sprawował aż 3 lata, a podczas której zdobył aż 2 puchary na koniec roku. Po szkole zaciągnął się do pracy w Pubie pod Szyszymorą. Nie mrawe towarzystwo, wieczne bójki, nikt tak na prawdę nie byłby zachwycony taką robotą, ale jemu to nie przeszkadzało, bo właśnie w Szyszymorze poznał kogoś, kto uczynił jego życie sensownym. Cynthia była drobną ciemnowłosą dziewczyną, tak bardzo niepozorną, delikatną, że nikt, nawet on sam nie przypuszczałby jakie kłopoty mogą się za nią ciągnąć. I ciągnęły się. Kiedy śmierciożercy wzmorzyli swoje działania wszystko stało się jasne. Cynthia była córką śmierciożercy który zdradził, on oddał swoje życie, ale przecież zdrada to cecha dziedziczna, pragnęli dorwać także i ją. Hurricane poświęcił wiele, może nawet zbyt dużo dla zwykłego zauroczenia, a może i prawdziwej miłości (do której nigdy nie powraca, ze strachu? z żalu? z rozpaczy?). Przez długi czas ukrywał ją w swoim rodzinnym domu tym samym sprowadzając niebezpieczeństwo na własnych rodziców. Przez wiele tygodni udawało im się przetrwać, udawało im się zachowywać pozory normalności i niezmienności, jednak kiedy tylko prawda wyszła na jaw, a śmierciożercy jakimś cudem dowiedzieli się o przetrzymywaniu zbiega postawili dom w płomieniach. Hurricane zdążył uratować tylko ją. Dla kompletnie samotnego i złamanego dwudziestoparolatka Cynthia miała stać się rodziną, jedyną podporą, lecz nie na długo. Wynajmowali pokój przy jednym z angielskich portów, w maleńkim moteliku o niskich standardach. Miejsce pobytu dziewczyny bardzo szybko zostało wykrytę przez tropiących ją śmierciożerców. Po powrocie Hurricane'a do motelowego pokoju po popołudniu spędzonym na pracy nie zastał jej w pokoju. Poszukiwania ukochanej przywiodły go na brzeg portu. Tam znalazł zwłoki. Czarnowłosy topielec unosił się na wodzie, żadnych śladów krwi, zero szarpaniny, twarz spokojna, usta zamknięte, ciało zbyt wiotkie. Od tamtej pory nie miał już nikogo i niczego, decyzja o dołączeniu do Zakonu Feniksa była szybka i nieprzemyślana, możliwe jednak, że była najlepszą z jego dotychczasowych decyzji, bo ma szansę zginąć bohatersko, nie w kieliszku z rumem...

Hurricane Wright
Hurricane Wright


Liczba postów : 9
Wiek : 31
Skąd : Londyn
Zawód : Barman w Szyszymorze
Poparcie : Zakon Feniksa

https://silencio.forumpolish.com/t220-hurricane-wright#317

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach