Silencio
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Belphoebe "Phoebe" March

Go down

Belphoebe "Phoebe" March Empty Belphoebe "Phoebe" March

Pisanie by Phoebe March Pon Mar 10, 2014 10:09 pm





Belphoebe "Phoebe" March

Ginta Lapina




26
Londyn
Złodziejka/Zielarka
Wydra
Śmierć (spersonifikowana)
3/4

Usposobienie

Od małego była uczona tych wszystkich właściwych zachowań, ładnych formułek, „magicznych słów”, których używała bez zająknięcia. Zawsze grzeczna, ułożona, spokojna. To ona, mimo że była najmłodsza, była zmuszona za każdym razem ustąpić, przeprosić, mimo że to nie ona zaczęła i po prostu znalazła się w złym miejscu o złym czasie. Miała głębokie poczucie moralności, tego co jest właściwe, a co nie. Była kochanym dzieckiem. Wrażliwym na krzywdę innych, empatycznym. A potem świat był chujem i wszystko się zmieniło.
Gra pozorów. To jej całe życie. Gra. Czy nie powinna być aktorką?
Kisiła w sobie żal i złość przez cały ten czas. Każdy uśmiech, gest czy uściśnięcie jest jak wyuczone – niemalże prawdziwe. Jej opanowanie, które miała przez ten cały czas, teraz jest tylko atutem. Pod osłoną swojego temperamentu ma chwilę, by wszystko przemyśleć, ułożyć odpowiedni plan. Czy jest osobą złą? Och, po tym czasie postanowiła po prostu w końcu pomyśleć o sobie. By w końcu spróbować zadowolić siebie, a nie innych. Skoro nie była wystarczająco dobra dla nich, to po co się dalej trudzić? Dostają to, co mieli przez cały ten czas.
Czy była zła, dlatego, że wykorzystuje mugoli? Cóż, lubi siebie porównywać do Robin Hooda. W końcu zabiera bogatym, prawda?
Ciągle jednak zdarzają jej się błędy. Braki w masce. Elementy zaskoczenia. Niespodzianki.
W tej wojnie opowiada się po stronie przetrwania. Tak po prostu. Dopóki coś jej personalnie nie dotykało, nie miała nic przeciwko. Miała znowu podłożyć swoją szyję za kogoś? Po co?
Nie potrafi się jednak wyzbyć naturalnych odruchów. „Serca” - tak nazywają to ludzie. Odruchy serca. Jej druga strona tłumaczy, że to nic, nic nie znaczące pierdoły, drobne rzeczy. Przecież nie zwróci niczyjej uwagi, podrzucając choremu odpowiedni wywar? Poza tym to ciągle gra pozorów, prawda?
Przecież nikomu się nie przyzna, że jest zraniona. Niepewna. Przerażona. Łudzi samą siebie faktem, że korzysta z sytuacji. Tak naprawdę często ucieka do świata mugoli, by uciec od problemów „jej” świata. Czyżby nie zauważała, że te problemy cały czas przesiąkają na tą drugą stronę i zaczynają ją coraz bardziej zagrabiać?


Aparycja

W ciągu dnia, patrząc na tłum osób, po niej człowiek prześliznąłby tylko wzrok, nie zauważając w niej nic nadzwyczajnie interesującego – ciasno spięte włosy, prosty look, choć często posiadający jakieś markowe „smaczki” - i pobiegłby spojrzeniem dalej, szukając bardziej ciekawych obiektów. Sprzyja temu jej niewyróżniający się wzrost - kompletnie średni, typowy dla większości kobiet, czyli około sto-sześćdzieśiątpięć centymetrów wzrostu. Jedynie jej blond, niemalże białe włosy mogą zwrócić - często są jednak skwapliwie upinane w staranny, ciasny kok i ukrywane pod wszelkimi rodzajami nakryć głowy, które nasza bohaterka upodobała sobie w sposób szczególny. Jedynie coś w jej chodzie, sposobie poruszania, zdradza pewność siebie, kryje w sobie jakąś tajemnicę, którą nie sposób odgadnąć po pierwszym spojrzeniu.
Wieczorem, „w pracy”, przeobraża się w łabędzia. Blond kosmyki wiją się w kuszących lokach, pełne usta podkreśla szmaragdowa czerwień, a oczy rozświetla delikatny cień. Ubrana w sposób, który nie tylko pobudza męską wyobraźnię, ale także daje nadzieję na więcej. Jednak to nie ciuch ani makijaż sprawiają, że jej postać nagle przyciąga wzrok – zupełnie tak, jakby to jej spojrzenie rzucało uroki – magnetyczne, tajemnicze, kusicielskie.


Biografia

Była najmłodsza z trójki. Jednak różnica między nią, a jej o rok starszą siostrą była o tyle niewielka, że uwaga stale była dzielona pomiędzy obie dziewczynki. Blondynka zawsze miała wrażenie, że to jednak ta druga siostra dostaje więcej uwagi i jest bardziej kochana. Stale rozrabiała, wszędzie jej było pełno i wszyscy zdawali się ją uwielbiać. Ona została zepchnięta na dalszy plan. Zresztą wszystko temu sprzyjało. Była grzecznym, cichym i układnym dzieckiem. Bez gmerania i płaczu dzieliła się swoimi zabawkami. Na: „nie wolno” reagowała jak nikt i była w stanie pouczać swoje pozostałe rodzeństwo, by choćby tak przypodobać się rodzicom. Brat i siostra zdawali się tworzyć zamknięty krąg, w który nijak nie potrafiła się wbić. Jedynie dorośli zdawali się ją dostrzegać. Była ślicznym dzieckiem – kręcone blond włosy, jasna, czysta cera; budziła zainteresowanie. Zwykła zadawać miliony pytań, jednak jakoś nigdy nie było czasu, by na nie odpowiedzieć, bo Ophelia zdążyła albo robić sobie kolano, albo strącić wazę sprezentowaną przez babcię.
Pheobe łapała się różnych sztuczek, byleby zyskać trochę zainteresowania ze strony rodziny. Bardzo szybko podłapała pasję do zielarstwa. Była spokojna, cierpliwa, więc prędko okazało się, że ma dobrą rękę do roślin. Radości było co niemiara, rodzice często ją chwalili, zlecali jej drobne czynności i chętnie korzystali z jej pomocy. Tylko i to z czasem się skończyło – zaczęły się problemy z finansami, stres... Ze wspólnego spędzania czasu razem przy doniczkach nie zostało nic.
Potem blondynka trafiła do szkoły. Jej rodzeństwo nigdy nie miało parcia do nauki, więc ta postanowiła pocieszyć rodziców dobrymi stopniami. Trafiła do Ravenclawu. I w szkole okazało się, że względy rodziców to nie wszystko. Szybko została zepchnięta w hierarchii na niższy poziom, gdy okazało się, że to członkowie klubu pojedynków bądź gracze Quidditcha zdobywają specjalne względy, a nie wzorowi uczniowie i prefekci. Musiała się czymś wyróżnić. A jakoś nikt nie zdawał się doceniać jej talentu zielarskiego, który przydawał się między innymi w eliksirach. Starała się wykorzystać swoje umiejętności, by zyskać choć trochę sympatii rówieśników dzięki przyrządzaniu miłosnych eliksirów lub wywołujących symptomy choroby, jednak to dalej nie o to chodziło. Nikt jej nie gloryfikował. Nie wynosił na piedestał. Była po prostu przydatna. Nic więcej.
Nie miała talentu ani zacięcia sportowego. To nie ten temperament. Postanowiła więc spróbować swoich sił w zaklęciach. Ćwiczenie na sucho szło jej nieźle. Jednak dynamiczne pojedynki dawały jej mocno w kość. Życie w Hogwarcie okazało się tak samo okrutne jak w domu. Niedocenienie. Żal.


***
- Jaki rozmiar buta ma pana żona? - spytała swobodnie, nagle zmieniając temat.
Ciągle trzymała dłoń na jego kolanie, jednak teraz, jakby na zachętę, zaczęła sunąć nią w górę, drażniąc wewnętrzną stronę dłoni szorstkim materiałem wełnianych spodni, od Armani.
- Słucham? -zapytał zaskoczony, walcząc z podnieceniem, choć jego wzrok utkwił się teraz w jej dekolcie, który eksponował nieco więcej niż poprzednio, gdyż zaczęła się nachylać.
Powtórzyła pytanie, zalotnie, jakby był to element flirtu. Tym razem podłapał, zdradzając, że to 6,5. Jęknęła, zawiedziona. Większość żon ministrów posiadała całkiem ciekawe kolekcje. A ona liczyła na kolejną parę Louboutin.
Godzinę później
- Obliviate! -szepnęła, zamykając drzwi od sypialni.
Zachichotała cichutko pod nosem, by po chwili raz jeszcze spojrzeć do wnętrza torby. Zawsze marzyła o takim płaszczu! A pomyśleć, że wystarczyło raz zainwestować w różdżkę, by obławiać się w takich cudeńkach!

Phoebe March
Phoebe March


Liczba postów : 12
Wiek : 26
Skąd : Londyn
Zawód : złodziejka/zielarka
Poparcie : neutralna

https://silencio.forumpolish.com/t302-belphoebe-phoebe-march#779

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach